O tym, jak odstawiłam od piersi małego Mlekomana
Wiele z Was prosi mnie o to, żebym podzieliła się moim sposobem na odstawienie Michała od piersi. Mija już ponad tydzień od tego kroku, emocje minęły i mogę na spokojnie podjąć temat.
Odstawienie od piersi to wieloetapowy proces. Odradzam odstawienie od piersi z dnia na dzień, bo to może być ciężkie i dla dziecka i dla mamy. Zanim podjęłam decyzję, że ten dzień jest ostatnim – sporo czytałam na temat odstawiania, utwierdzałam się w przekonaniu, że ten czas jest odpowiedni. Pytałam się również na mojej grupie na Facebooku doświadczonych mam, aż w końcu dojrzałam do tego, aby podjąć wyzwanie.
Tak szybko?! Czy może – no w końcu!
Pewnie dla niektórych z Was 15 miesięcy wydać się może zbyt szybkim momentem na odstawienie dziecka od piersi. Niektóre osoby za to dziwiły mi się, że karmię ponad roczne dziecko. Kiedy zaczynałam karmić Michaszka po urodzeniu, nie miałam planu ile czasu będę karmiła. Po prostu chciałam, aby mi się udało – bez konkretnego terminu. Bardzo lubiłam karmienie, to był mój powód do dumy po poprzednim niepowodzeniu. Cieszyłam się, że karmię długo. Według wytycznych Amerykańskiej Akademii Pediatrii dziecko powinno być karmione piersią minimum rok, a według Światowej Organizacji Zdrowia – minimum do drugiego roku życia. Co jednak skłoniło mnie, że postanowiłam zakończyć karmienie piersią, zanim Michał odstawi się sam i zanim ukończy 2 rok? Poznaj moją historię.
Mlekoman – historia prawdziwa.
Nasza mleczna droga nie była bardzo ciężka. Na początku zmagałam się z hiperaktywnym wypływem pokarmu, ale kiedy laktacja się ustabilizowała, Młody podrósł, to karmienie było całkiem wygodne i przyjemne. Karmiłam go pierwsze pół roku wyłącznie piersią (bez ani jednej dawki mleka modyfikowanego). Później zaczęliśmy rozszerzanie diety. Okazało się, że stałe posiłki zupełnie nie przeszkadzały mu w regularnym opróżnianiu piersi w ciągu dnia i w nocy. Przez pierwsze pół roku budził się co 2-3 godziny, ale im był starszy, tym pobudki zaczęły się robić coraz częstsze, a jedyną opcją uspokojenia go było przystawienie do piersi. Przed ukończeniem roku budził się średnio co 1,5 godziny na karmienie. W święta Bożego Narodzenia, po 13 miesiącach karmienia, Michał zachorował – miał jakąś dziwną odmianę jelitówki i wtedy całe dnie i noce by wyłącznie na piersi, ponieważ na każdą próbę podania mu czegokolwiek innego reagował odruchem wymiotnym. Wtedy dziękowałam Bogu, że udało mi się tyle karmić, bo właściwie karmienie piersią uratowało go przed odwodnienie i spędzeniem świąt w szpitalu. Później wszystko wróciło do normy, a od stycznia pobudki były co godzina. W tym czasie Michał nie dawał się odkładać do łóżeczka. Ja spałam całą noc w jednej pozycji będąc smoczkiem i przytulanką. Ostatnie noce naszego karmienia były naprawdę ciężkie, ponieważ nie byłam w stanie oszukać Michała smoczkiem, którego do tej pory używał do zasypiania. Totalny Mlekoman mnie wykończył i w końcu postanowiłam zakończyć naszą drogę mleczną.
Podchody
Jak czuje się matka, która przez 15 miesięcy nie przespała ani jednej nocy? Jest wyczerpana, a musi mieć siłę na zabawę w ciągu dnia, ogarnięcie domu, starszego dziecka i nie zapominać o tym, że jest jeszcze żoną. Ja ostatnie tygodnie byłam wyczerpana psychicznie. Nawet mąż, który chciał mnie odciążyć, nie mógł wziąć go na ręce w nocy, bo był taki płacz, że nie dało się wytrzymać. Zaczęłam robić się nerwowa, niecierpliwa, nie miałam ochoty na zabawę. Chciałam zniknąć, żeby nikt nic ode mnie nie chciał, a tak w byciu mamą się po prostu nie da. Dlatego starałam się od nowego roku odstawiać powoli Michała od piersi. Zimą właściwie pierś była w ciągu dnia tylko do usypiania, więc zamieniłam ją na tulenie i smoczek – najpierw jedna drzemka w ciągu dnia, później dwie. Wieczorny rytuał też przestał kończyć się mlekiem. Robiłam kilkudniowe przerwy z wprowadzaniem kolejnej zmiany, aby piersi stopniowo zmniejszały produkcję mleka. W końcu szukałam pomysłu na nocne pobudki – przypominam – co godzinę.
Udało się, że to mąż usypiał Michała wieczorem, a pierwszą pobudkę po 21 staraliśmy się opanować bez karmienia. W nocy starałam się odpuścić chociaż jedno karmienie – czasami się udawało. Ale muszę Ci powiedzieć, że to nocne karmienie było bardziej przytulaniem i ssaniem dla ssania niż jedzeniem. Coraz mniej czułam wypływu pokarmu, coraz mniej mleka produkowały moje piersi. Wiedziałam, że on nie potrzebuje jeść w nocy – budził się, bo potrzebował bliskości.
Decyzja i wyrzuty sumienia
Ustaliliśmy z mężem, że spróbujemy odstawić Michała w weekend, żeby to on mógł zająć się Michałem, a ja spałam dwie noce w salonie. Wiedzieliśmy, że nie udałoby się to, gdybym była w sypialni. Zdecydowaliśmy się, choć ja nagle zaczęłam wahać się i mieć wyrzuty sumienia bo może: za wcześnie, mój dzidziuś jest taki malutki, jestem złą mamą…
Bałam się, że będę słyszeć płacz i w końcu ugnę się i wrócimy do punktu wyjścia. Mąż wspierał mnie w decyzji i chyba był bardziej pewny sukcesu niż ja.
Pierwsze 3 doby były kluczowe
Pierwsza noc była ciężka. Sporo pobudek i szukanie mamy w sypialni. Mąż był dzielny, nosił Michała i tulił, a mi serce pękało i chciało mi się płakać. Męczyły mnie wyrzuty sumienia, a produkcja mleka była na pełnych obrotach. Rano musiałam ratować się laktatorem, żeby ściągnąć mleko, które się nagromadziło w nocy. Michał rano wstał radosny, a ja dałam mu tyle miłości i czasu ile byłam w stanie. Było całkiem normalnie.
Drugiej nocy było znacznie lepiej. Właściwie do momentu naszego położenia się spać, Michał miał jedną pobudkę, ale zasnął od razu po otrzymaniu smoczka, a w nocy pobudka była też jedna, szybko opanowana. Spał w łóżeczku całą noc z jedną małą pobudką! Rano był wyspany i uśmiechnięty.
Trzeciej nocy wróciłam już do sypialni. Michał wyczuł moją obecność i budził się częściej. Chwilami było mu ciężko zaakceptować to, że nie daję mu piersi, ale uspokajał się dość szybko.
Jak jest teraz?
Kolejne dni przyniosły poprawę naszego snu. Co prawda Michał potrzebuje być blisko i od ok. 1-2 w nocy śpi z nami w łóżku, ale nie szuka piersi, nie płacze. Przebudza się, kiedy potrzebuje ssać, więc podaję mu smoczek i śpi dalej, wtulony we mnie. Była też jedna noc, którą przespał od 1 do 7 bez pobudki! W tym czasie ja wstawałam i sprawdzałam, czy wszystko jest w porządku. Przebudzałam się też, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie wylądował w naszym łóżku i nie jest gdzieś przykryty kołdrą. 😉
W ciągu dnia poprawił mu się apetyt – prawie cały czas upomina się o jedzenie i chętniej próbuje nowych rzeczy. 😉 Nie widzę problemów emocjonalnych z jego strony – w ciągu dnia zachowuje się normalnie, tak jak przed odstawieniem, a w nocy śpi spokojniej niż podczas karmienia piersią. Chyba obyło się bez syndromu odstawienia. 😉
Co ze mną?
Pierwsze 4 dni były ciężkie, ponieważ o ile Michał wiedział, że mleka nie ma, o tyle moje piersi nie zorientowały się tak szybko, że już koniec karmienia i hamujemy produkcję. Mleko się gromadziło i tworzyło bolesne zastoje w piersiach. Bardzo dużą ulgę przynosiły mi gorące prysznice – po 15-20 minut, a później sesja z laktatorem do uwolnienia się od zastojów, następnie lodowate okłady żelowe o których wspominałam tutaj. Dodatkowo przez 4 dni piłam na zmianę napar szałwii z miętą, które mają działanie hamujące laktację. Teraz jest już w porządku, mleko się nie gromadzi, choć po uciśnięciu brodawki jeszcze płynie.
Podsumowanie
Szczerze mówiąc, to myślałam, że będzie ciężej z tym naszym odstawieniem. Że ja się poddam, albo, że Michał nie będzie mógł tego zaakceptować przez dłuższy czas. Z drugiej strony czułam, że nie dam rady już tak dłużej wstawać w nocy, karmić. Szczególnie, że niedługo zamierzam podjąć pracę, więc muszę więcej odpoczywać w nocy. Myślę, że ta decyzja była dobra i podjęta we właściwym dla nas czasie. Po prawie dwóch tygodniach od odstawienia mogę powiedzieć, że jestem teraz bardziej wypoczęta, spokojniejsza i mam więcej cierpliwości, a to przy dwóch małych chłopcach jest niezbędne!