Gdy dziecko nie doczekało narodzin
Dziś na blogu poruszę trudny temat. Trudny, ale bardzo ważny, w szczególności dla osób, które znalazły się w takiej sytuacji i szukają odpowiedzi na wiele pytań. We wpisie prócz informacji ode mnie, będziesz mogła przeczytać też rozmowę z moją koleżanką, która w 30 tygodniu ciąży dowiedziała się, że serce jej synka przestało bić i która doświadczyła porodu martwego dziecka.
Przyczyny wewnątrzmacicznego obumarcia płodu mimo postępów medycyny nadal często nie jest znane. Diagnostyka obejmuje szeroki zakres badań, aby móc ocenić ryzyko na przyszłość dla kobiety, oraz otoczyć ją odpowiednią opieką w kolejnej ciąży. Zdiagnozowana przyczyna śmierci dziecka daje możliwość wyleczenia konkretnej choroby, która je spowodowała i co zapobiegnie stracie kolejnej ciąży.
Na pewno utrata ciąży, niezależnie od jej czasu trwania jest olbrzymim bólem, szokiem i traumą dla matki i ojca dziecka.
Poronienie
Poronienie to zakończenie ciąży przed 23 tygodniem. Co szósta ciąża kończy się poronieniem, choć są badania, a najczęściej dochodzi do niego przed implantacją (50%) w dniu spodziewanej miesiączki. Po 8 tygodniu ryzyko poronienia zmniejsza się o 10%, a po 13 tygodniu ciąży ryzyko poronienia spada do 1-3 %.
Są trzy możliwości postępowaniu w poronieniu. Oczekująca, farmakologiczna oraz chirurgiczna.
Poród martwego dziecka
Poród martwego dziecka dotyczy ciąży po 23 tygodniu. W Polsce częstość obumarcia płodu dotyczy 4,2-6,7/1000 ciąż. Im później kobieta traci dziecko, tym silniej to przeżywa. Przez wiele tygodni buduje swoją więź z dzieckiem, a nagle wszystko się kończy, serce przeszywa ogromny ból.
Niestety informacja o śmierci dziecka w łonie matki to dopiero początek ciężkiej drogi. Czeka ją bowiem poród i żałoba po stracie.
Często ludzie oburzają się, dlaczego kobieta ma cierpieć, ma czuć ból i nie można u niej wykonać cesarskiego cięcia. Cały czas jest to kontrowersyjny temat, ponieważ matkę czeka wiele godzin porodu, jednak personel medyczny chce dla niej jak najlepiej.
Lekarze wybierają poród drogami natury z wielu względów.
- Kobietom łatwiej jest dojść do formy fizycznej niż po porodzie przez cięcie cesarskie.
- Poród drogami natury jest bezpieczniejszy dla kobiety – po wewnątrzmacicznym obumarciu płodu mogą pojawić się problemy z krzepnięciem krwi, co podczas operacji może być zagrożeniem życia matki.
- Po porodzie drogami natury kobieta szybciej może starać się o kolejne dziecko – po cięciu cesarskim powinna odczekać około 2 lat.
- Cesarskie cięcie wykonuje się wtedy, kiedy płód jest bardzo duży, lub nieprawidłowo ułożony w łonie matki.
Czynniki ryzyka wewnątrzmacicznego obumarcia płodu
- Wady rozwojowe
- Choroby matki (np. nadciśnienie tętnicze, cukrzyca)
- Problemy z łożyskiem (przedwczesne odklejenie, zaburzenia przepływu matczyno-łożyskowego)
- Infekcje
- Wewnątrzmaciczne zahamowanie wzrostu płodu (IUGR)
- Inne
Postępowanie
Ze względu na szereg zagrażających życiu matki powikłań nie czekamy aż poród zacznie się samoistnie. Często indukcja porodu jest długotrwałym procesem ze względu na to, że niewiele płodów umiera w terminie porodu. Szyjka macicy nie jest dojrzała i gotowa do rozwierania, dlatego trzeba podawać kobiecie prostaglandyny. Zaleca się wykonanie amniocentezy, czyli przebicia pęcherza płodowego, co przyspiesza poród. Stosowana jest również kroplówka z oksytocyną na wywołanie regularnych skurczów macicy.
W tym trudnym czasie należy objąć kobietę szczególną troską. Wskazana jest konsultacja z psychologiem szpitalnym. Kobieta powinna być z bliską jej osobą. Powinna być w jak najbardziej delikatny sposób informowana o tym, co się z nią dzieje na każdym etapie porodu jak i po nim. Dla personelu medycznego śmierć dziecka jest również ciężkim doświadczeniem. Ważne jest, aby kobieta nie rodziła na sali z innymi rodzącymi oczekujących zdrowych dzieci. Po porodzie również powinna być przeniesiona na oddział ginekologiczny, gdzie widok noworodków ani ciężarnych nie będzie ciągle przypominał jej o tym co się wydarzyło.
Po porodzie wykonuje się szereg badań, które mogą pomóc w ustaleniu przyczyny śmierci dziecka.
Żałoba
Po stracie dziecka rodziców czeka przejście żałoby. Żałobie mogą towarzyszyć różne, czasem skrajne emocje. Ważne jest, aby rodzice wiedzieli jak przebiega jej proces.
Wyróżniamy kilka etapów żałoby:
- Zaprzeczenie – rodzice nie dopuszczają do siebie myśli, że ich dziecko nie żyje. Dlatego częstą praktyką po porodzie jest pokazanie im dziecka wcześniej umytego i zawiniętego w pieluszki. Jest to ważny proces, który pomaga rodzicom przejść przez żałobę.
- Dezorganizacja – rodzice nie potrafią sprostać codziennym obowiązkom. Chcą się izolować, mają zaburzenia snu, są bez energii.
- Poczucie winy, bunt – na tym etapie rodzice obwiniają się za śmierć dziecka, lub szukają winnych w otoczeniu. Pragną odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”.
- Depresja – rodzice są apatyczni, nie widzą sensu życia, skupiają się na śmierci dziecka. Czują się osamotnieni i niezrozumiani.
- Pogodzenie się ze stratą – to ostatni etap żałoby, przychodzi z czasem. Pozwala na akceptację tego, co się wydarzyło.
Dobrze jest mówić o uczuciach, emocjach, o tym co się wydarzyło. Nie należy zamykać się w sobie i udawać, że nic się nie stało. Trzeba tę żałobę przejść.
Rozmowa z mamą, która straciła swoje dziecko
Informacja, że serce Twojego dziecka przestało bić jest na pewno traumatycznym przeżyciem. A to dopiero początek ciężkiej drogi, która Cię czeka. Co było najgorsze podczas całej procedury medycznej związanej z porodem martwego dziecka?
Wbrew pozorom dla mnie nie sam poród był najbardziej traumatyczny. Pamiętam go jako coś, co po prostu trzeba było zrobić. Mój poród zresztą – mimo pośladkowego ułożenia dziecka – odbył się błyskawicznie, od momentu podania oksytocyny do powrotu na salę w pojedynkę minęły chyba zaledwie cztery godziny. O wiele gorzej wspominam chociażby moment, w którym musiałam powiedzieć o tym, co się stało mężowi czy mamie. To było straszne.
Jakie były objawy, które wskazywały na to, że z Twoim dzieckiem dzieje się coś złego?
Moja pierwsza ciąża była właściwie od początku problematyczna. Najpierw ok. 12 tygodnia ciąży (tc) pojawiło się plamienie – ale wiele kobiet je miewa i wszystko jest OK. Potem już ok. 20 tc doszły twardnienia macicy, z powodu których trochę skróciła się szyjka, leżałam 2 tygodnie w szpitalu. Następnie zaczęło mi się podnosić ciśnienie, choć nie w wysokim stopniu. Na te wszystkie dolegliwości albo leżałam w szpitalu, albo miałam leki. Po wyjściu ze szpitala właśnie z nadciśnieniem kiepsko się czułam i słabo czułam ruchy dziecka. Poszłam do lekarza, który jednak stwierdził, że wszystko jest OK, na USG również, nie ma się czym martwić. Jednak ruchy nadal były słabe. Kilka (dosłownie 4-5) dni później poszłam zatem kolejny raz i wtedy nie było już dobrze. Tak dokładnie powiedział lekarz, do dziś to pamiętam. Nie jest dobrze, nie ma tętna…
Wiele osób uważa, że kobiety, które straciły dziecko powinny mieć wykonywane cięcie cesarskie. Ty rodziłaś naturalnie. Czy uważasz, że poród martwego dziecka drogami natury jest złym rozwiązaniem?
Uważam, że w całym tym koszmarze poród siłami natury jest jednak korzystny dla kobiety. Cesarskie cięcie to operacja, która niesie za sobą o wiele poważniejsze konsekwencje niż poród siłami natury. I później trzeba dłużej odczekać, jeśli chce się starać o kolejną ciążę. Dla mnie to było akurat bardzo ważne, bo po stracie zaczęliśmy się starać o dziecko, jak tylko dostaliśmy „zielone światło” (dokładnie pół roku).
Wiem, że dla ludzi, którzy patrzą na to z boku konieczność urodzenia dziecka może wydawać się straszna, ale w dłuższej perspektywie tak jest po prostu lepiej.
Jak według Ciebie powinien się zachowywać personel medyczny?
Personel medyczny powinien pamiętać, z jaką sytuacją ma do czynienia. Ja mam dość niemiłe wspomnienia, jeśli chodzi o jednego lekarza i jedną położną, która regularnie dawała mi reprymendy, że nie współpracuję i cyt. że gdybym rodziła żywe dziecko, to mogłabym mu zaszkodzić. No cóż, w tamtym momencie taki scenariusz był poza zasięgiem mojego rozumowania..
Czy obecność psychologa jest Twoim zdaniem niezbędna w szpitalu?
Na pewno przydatna. Szczególnie, jeśli jest to psycholog, który specjalizuje się w tego typu przypadkach. Do mnie przyszła jakaś młoda dziewczyna, ale prawdę mówiąc za wiele mi nie pomogła. Ustaliłyśmy, że mam wsparcie od bliskich i że muszę to sobie poukładać i tyle. Później z pomocy psychologa już nie korzystałam, ale były inne formy wsparcia, które mnie mocno podtrzymywały na duchu – m.in. grupa wsparcia na forum internetowym.
Wiele bliskich osób nie porusza tematu, który dotyka kobiety bo nie wie w jaki sposób to zrobić. Często omijają temat rozmawiając o przyziemnych rzeczach. Boją się reakcji. Czy Ty jako kobieta po tak trudnym doświadczeniu chciałaś o tym rozmawiać, czy wolałaś, aby nikt nie pytał o to co się wydarzyło?
Chciałam rozmawiać. Wiem, że ludzie reagują w różny sposób, to chyba zależy od tego, czy ktoś jest ekstra- czy introwertykiem albo po prostu od tego, jak radzi sobie w takich sytuacjach. Dla mnie mówienie o tym, szczególnie z osobami, które czują to samo, bo to samo przechodziły (ww grupa) było bardzo pomocne, gdyby nie to, to mogłabym o wiele trudniej przejść tę trudną żałobę.
Aby przejść przez żałobę ważny jest moment zobaczenia dziecka. Wiele osób, które tego nie doświadczyły wzburza się, że to zbyt traumatyczny widok i nie powinno się pokazywać rodzicom zmarłego dziecka. Czy uważasz, że jest to złe postępowanie?
Nie wiem. Ja też nie widziałam dziecka. Syn nie żył już prawdopodobnie od kilku dni, w szpitalu chciano mi oszczędzić tego widoku. Mnie było wtedy tak naprawdę chyba wszystko jedno, po prostu poddałam się temu, co się działo i decyzjom, jakie podejmowano. Wiadomość o tym, że dziecko nie żyje spadła jak grom, potem szybko poród, nie było czasu na zastanawianie się i żadne przemyślenia. Po wszystkim zdarzało mi się kilka razy o tym myśleć, ale prawdę mówiąc wolę przyjąć to, co było w takim stanie, jaki jest. Nie chcę się nad tym zastanawiać i robić samej sobie wyrzutów. Mam w głowie wyobrażenie mojego dziecka jako pięknego chłopca, którego te rzeczy, które się wydarzyły nie dotyczą i tak niech zostanie.
Czy decyzja o kolejnym dziecku była trudna do podjęcia?
I tak, i nie. Nie – bo bardzo pragnęliśmy dziecka. Strata bardzo nas dotknęła, wiedzieliśmy, że zdrowe, żywe dziecko niejako przyniesie nam ukojenie (ale nie zrozum mnie źle; drugie dziecko nie było lekarstwem, jednak jego pojawienie się dało taki „skutek uboczny”). Tak, bo bardzo baliśmy się ciąży (szczególnie, że nigdy nie dowiedzieliśmy się, jaki był powód straty pierwszej), jak się okazało, całkiem słusznie.
Jaki był przebieg kolejnej ciąży? Byłaś wyczulona jeszcze bardziej na wszelkie niepokojące objawy?
Niestety ciąża była trudna. Wizyty i USG miałam co 2 tygodnie, a czasami i co tydzień. Znów jakieś plamienie, które dla mnie urosło już do rangi tragedii. Później przyplątała się cukrzyca ciążowa. Szczęśliwie tym razem lekarz trzymał rękę na pulsie i jak tylko pogorszyły mi się parametry krzepliwości, dostałam lek na rozrzedzenie krwi (który moim zdaniem uratował moje drugie dziecko). Jednak gdy dziecko przestało rosnąć po 30 tc, lekarz nie zareagował. Wówczas to ja podjęłam decyzję o konsultacji z innym lekarzem, który mnie natychmiast zostawił w szpitalu (z diagnozą IUGR), gdzie 2 tygodnie później po USG z kiepskimi wynikami, z kiepskimi KTG i jakimiś drobnymi skurczami podjęto decyzję o cięciu. Decyzję, za którą będę wdzięczna szpitalowi (CSK w Ligocie) do końca życia, bo dzięki niej na świat przyszedł nasz wyczekiwany, piękny, idealny synek, który obecnie ma 2,5 roku. Urodził się wprawdzie o miesiąc za wcześnie i ważył malutko, bo niecałe 2 kg, ale wszystko szybko nadrobił i obecnie w niczym nie ustępuje rówieśnikom. Jest błyskotliwy, rozgadany, zawsze uśmiechnięty, żywiołowy (czas aż nadto, czym przyprawia mnie, przewrażliwioną matkę o kolejne siwe włosy). Wynagradza wszystko, jest całym naszym światem.
Czy masz jakieś rady dla kobiet, które znajdują się w takiej sytuacji w jakiej Ty się znalazłaś?
Pozwólcie sobie przeżyć żałobę. Nie tłumcie uczuć, emocji, bo to prędzej czy później wyjdzie. Bądźcie dla siebie dobre i wyrozumiałe. Nie ma słów, które w takiej sytuacji Was pocieszą, wiem, jak reagujecie na: jesteś młoda/będzie następne… Ale z jednym frazesem nie sposób się nie zgodzić. Czas naprawdę leczy rany, choć nigdy, przenigdy o nich nie zapomnicie.